Jak wiecie, w tym sezonie, tak jak w poprzednim zresztą, kupiłam L sandałki El Pomelo, których jestem wielką fanką (przynajmniej jeśli chodzi o mini wersję). Pojawiła się jednak okazja nie do odrzucenia (nie, wcale nie jestem zakupoholiczką :P) i weszłyśmy także w posiadanie żółtych Salt Water sandals. Znane mi były od ubiegłego lata z cudownych zdjęć na fb czy pinterest, jednak wtedy były w Polsce właściwie nieosiągalne (choć Pani Kasia ze sklepu likeshoes.pl uświadomiła mi dziś, że jednak były już wtedy do kupienia w Polsce...;)) i jakoś nie miałam w planach walki o nie. Jednak, jak wspomniałam, mega cena, mega oferta i wpadłam ;) I wiecie co? Wcale nie żałuję, bo są cudowne! Kolory są genialne, soczyste i takie wakacyjne. Jakość jest bardzo wysoka, sandały są szyte a nie tylko klejone, paseczki są miękkie i jak widać na zdjęciach - bardzo wygodne. Przy pierwszym kontakcie można się zdziwić, bo są dosyć wąskie, jednak mają specjalny patent na dopasowanie do indywidualnego kształtu stopy - mianowicie należy wejść w nich do wody, a potem chodząc w nich wysuszyć. W ten sposób skóra dostosowuje się tak, jakgdyby szyte były na miarę :) Jeśli jednak macie w domu wyjątkowo rozkosznie pulchne stópki, to raczej nie kupujcie Salt Waters, bo nie wiem, jak duże są możliwości dopasowania.
No i właściwie jest tylko jeden mały kłopot....ja też takie chcę! ;)
koszulka - Kids on the moon || szorty - Zara girls || sandały - Salt Water Sandals