wtorek, 10 września 2013

PIu di ME one more time


Tym razem na tapecie mamy bluzę Secret Monk od PIu di ME. Absolutne cudo, ośmielę się nawet stwierdzić, że jak do tej pory to największy hicior tego sezonu i dumna jestem przeogromnie, że mogę się nią cieszyć jako jedna z pierwszych! <3 Na ŁAŁ bluzy rozeszły się chyba wszystkie jakie Dziewczyny przywiozły, byliśmy chwilę po 11 i na najmniejszy rozmiar już nie zdążyliśmy, dlatego na zdjęciach nie jest może tak dopasowana jak powinna, ale i tak jest cudna! A nie mogłam już wrócić bez niej :)




Cudowności tego materiału nie jestem w stanie opisać słowami. To nie jest zwykła dresówka, oj nie, jest dużo grubsza, bardzo mięsista, ale nadal przyjemnie pluszowa w środku. Grubość tkaniny można sobie uzmysłowić patrząc na brzegi rękawów lub dół bluzy - tam gdzie materiał jest podwinięty i podszyty widać, jak bardzo jest konkretny :) No i te kolory! Ja nie mam pojęcia skąd ta Kobieta bierze te materiały, ale są rewelacyjne. Niby szary, co może być nowego w szarym, którego w naszej szafie pełno? A jednak może - ten jest ciepły, przytulny i przyjazny dla oka, taki bardziej dziecięcy, ale jednocześnie nie słodko-pudrowy, bo przecież wciąż to szary! GENIUSZ!



Kaptur to jakaś magia. Biorąc bluzę w ręce mamy wrażenie, że to jakiś bezładny kawałek materiału, że coś chyba nie wyszło, że podszewka jakoś dziwnie wystaje.....ale! Założony na głowę, wywinięty jednym ruchem na wierzch (nie, nie wpadłam na to sama, na szczęście przymierzałyśmy bluzę na ŁAŁ na oczach jej Twórczyni, która pokazała nam ten czarodziejski "myk") wygląda wyjątkowo! Nie wiem jak Wy, ja takiego kaptura jeszcze nie widziałam. Dodatkowy guzik w środku bluzy i jeden wysoki na wierzchu sprawiają, że do bluzy nie potrzeba już szalika czy komina, bo duża ilość melanżowej podszewki skutecznie nam szyję zasłania.






No i na koniec DETALE. Wspaniałe drewniane wielkie guziki - widoczne z daleka, chyba będą znakiem formowym tej kolekcji. Wcięcie z tyłu na dolnym brzegu bluzy, kieszenie z tą samą wyściółką, która wypełnia kaptur.... Tu po prostu nie ma przypadku! Nawet logo, nawet metki z rozmiarówką - tu wszystko do siebie pasuje, we wszystkim widać serce i ogromny nakład pracy. Nawet jedna nitka nie wystaje, każdy szew jest staranny i bez niedociągnięć. Doskonałość w każdym calu - nawet pół mikrominusa nie znalazłam. A na prawdę się starałam :P










Do kompletu kupiłam też czapkę, idealne uzupełnienie i fajny, kontrastowy dodatek do całości, taka malina na torcie :) No i znów guziki, znów staranność wykonania. Cena może wydawać się wysoka jak na czapkę, jednak to zmyłka - ta nie jest niewykończonym na dole kawałkiem dzianiny zszytym na krzyż na czubku - szew z guzikami jest  fikuśnie asymetryczny, czapka jest uszyta z podwójnej warstwy materiału, a dodatkowo takich kolorów nie znajdziecie nigdzie.






Wygląda na to, że marka PIu di ME stała się na mojej liście ulubionych tą naj naj naj, wiem, że mogę zamawiać "w ciemno", bez "macania" i oglądania i się nie zawiodę. No i doczekać się nie mogę na kolejne cudności! A może nawet kiedyś się szarpnę i kupię takie milusińskie dresiwo sobie samej, choć na siebie wydawać nie lubię...ale PIu KUSI! ;)


3 komentarze:

  1. ja jestem zachwycona kapturem, zakochana w guzikach. w ogóle ZNALAZŁAM cudowną markę, na którą mnie póki co nie stać :P
    ale w październiku mam urodziny. liczę na zastrzyk gotówki z okazji ćwierćwiecza. wszystko wydam na PIU !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Będę miała pretekst, żeby się podłączyć pod zamówienie :DDD

      Usuń